Odpowiedzialne za znakomicie przyjęte albumy "Dźwięki ukryte" (Instant Classic, 2016) oraz "God’s Body" (Audio Cave, 2018) trio Jachna / Mazurkiewicz / Buhl , po kilku latach powraca ze świeżym materiałem.
Skąd taka przerwa?
"Po dwóch pierwszych płytach zespół nieco się rozjechał, bo chyba każdy z nas potrzebował wtedy czegoś innego" – wspomina Wojciech Jachna.Jacek Mazurkiewicz dodaje: "Nie zawsze też wszystko wychodziło nam tak, jakbyśmy chcieli. Kilka lat temu mieliśmy podejście do nowej płyty, ale rezultaty nie były dla nas zadowalające i tamte nagrania ostatecznie wylądowały w szufladzie".
Nowy, enigmatycznie zatytułowany album to wynik dwudniowej, jak zawsze w przypadku JMB - improwizowanej sesji, jednak nie zabrakło tu także elementów wcześniej przygotowanych.
"Mam wrażenie, że od dłuższego czasu nasza improwizacja staje się coraz bardziej „zaprogramowana”. Podczas koncertów pojawiają się stałe motywy, graliśmy też z kartki w ramach pewnych struktur i na sesji nie było inaczej. Oczywiście te przygotowane elementy mocno ewoluują, pojawiają się w wielu wariacjach" – wyjaśnia Jacek Mazurkiewicz.
Wbrew temu, "[…]" to być może najbardziej „przygodowy” i niełatwy do rozgryzienia materiał zespołu.
Kilka lat luźniejszego funkcjonowania w tym układzie personalnym zaowocowało wieloma innymi projektami, co przełożyło się na jeszcze większe zróżnicowanie nowego albumu.
"Myślę, że nasze trio funkcjonuje na zasadzie pewnych kontrastów, bo choć operujemy w szeroko pojętej improwizacji, to jednak każdy z nas inaczej to rozumie i przetwarza. Ja obecnie czuję potrzebę, żeby nawet improwizując wprowadzać do gry pewną formę, od czegoś wyjść i do czegoś zmierzać, co nie jest zawsze obecne w graniu free. Dzięki temu, że każdy z nas wnosi swój indywidualny sposób myślenia, nasza muzyka jest ciekawsza, także dla nas samych" – podsumowuje Wojciech Jachna.
Wielowarstwowy, otwarty na dialog charakter nowej muzyki JMB ma swoje odbicie także w tytułach utworów.
Wojciech Jachna: "Z płytami improwizowanymi jest ten „problem”, że można wymyślać tytuły rubaszne, przaśne, śmieszne, straszne, numeryczne, może ich w ogóle nie być, bo najważniejsza jest muzyka i właściwie cokolwiek może pasować. Słowo „emocje” jest o tyle ciekawe, że emocje – najróżniejsze - są z nami przez cały czas".Jacek Mazurkiewicz dodaje: "Zależy mi, żeby na albumach z muzyką instrumentalną udawało się przemycać pewne treści dotyczące bliskich nam wartości i spraw. Nie chciałbym pozbawiać się tej możliwości tylko dlatego, że tworzymy muzykę bez słów. Stąd pomysł, żeby zakodować te informacje bezpośrednio w tytułach utworów, które układają się w słowo „emotions”.
tekst wydawcy